Typowa niedziela, trening, a później musiałam coś upichcić. W zamrażarce została połowa ciasta na kruche ciasteczka, które piekłam na walentynki (z TEGO przepisu) i postanowiłam nie kombinować z innym spodem na ciasto, a wykorzystać to co już mam. Przepis jak zwykle banalny, a ciasto jak zwykle wciągnięte przez biegowych łasuchów w jednym rozdaniu :)
Potrzebne:
spód:
70g masła klarowanego
50g mąki jaglanej
1 jajko
1 łyżka cukru kokosowe
krem:
1 duży batat
1 banan
2 łyżki kakao naturalnego lub karobu
1 miarka odżywki białkowej
1 łyżka wiórków, 1/2 łyżeczka woli himalajskiej
Wykonanie:
spód:
- Masło zostaw na blacie na 2h przed wyrobieniem ciasta.
- Pokrój masło na kawałki, przesiej mąkę, cukier, wbija jajko i wyrób ciasto.
- Schowaj ciasto do lodówki na 30min.
- Rozwałkuj ciasto i ułóż je w okrągłej foremce. Uformuj do brzegów.
- Piecz ciasto 15min w 180t.
krem:
- Batat ugotuj do miękkości.
- Zblenduj: ugotowanego batata, banana, kakao, odżywkę.
- Po 15min pieczenia ciasta wlej do środka masę czekoladową. Posyp wiórkami i solą himalajską i zapiecz jeszcze 25min w 180st.
- Pozostaw do ostygnięcia.
Dajcie znać jak wyszło, bo jestem bardzo ciekawa. Osobiście lubię w niedzielę usiąść leniwie na kanapie, wyciszyć umysł po całym tygodniu obowiązków, wyzwań i działań. Dobra książka, kawałek ciacha, trochę uśmiechu do samego siebie. Relaks z zamkniętymi powiekami, jeśli się uda skierowanymi do promieni słonecznych. Wtedy przychodzi do głowy masa pomysłów i przekonuję się, że nie ma takiego smaku, którego nie zamknę w zdrowym wypieku. Nie warto więc szperać między sklepowymi półkami w poszukiwaniu czegoś „z względnie czystym składem” kiedy w domu w pół godziny można zrobić takie cuda. Moi podopieczni znowu będą szczęśliwi na nowości w diecie.